Główny Szlak Sudecki 2024

Lepiej spróbować i wiedzieć, że się nie udało, niż żałować, że się nie spróbowało…

Bez kategorii

Dzień czwarty

Mam już za sobą dwie godziny drogi. Drugie śniadanie w schronisku na Hali Miziowej i ruszam w trasę. Dziś sporo kilometrów i sporo metrów pod górę przede mną.

Zmierzam sobie powoli jak ślimak, krok za krokiem pod górę Babiej Góry a tu na drodze takie coś:

100 km Głównego Szlaku Beskidzkiego już za mną

Czwarty dzień zakończony. 32,5 km w nogach ponad 1500 metrów pod górę. Na trasie prawdziwa sinusoida. Raz z góry raz pod górę. Miejscami było ciężko bo trzeba było ostro piąć się pod górę kamienistymi żlebami. Dobrze że nie padało bo po deszczu to byłaby tam niezła ślizgawka.

Ale widok schroniska na samym końcu wędrówki bezcenny.

Schronisko na Markowych Szczawinach

Wrócę jeszcze na chwilę do wczorajszego dnia a właściwie noclegu. W pokoju nocowałem z kilkoma dżentelmenami z których jak się okazuje dwóch też idzie GSB. Jeden planuje hardcorowy dla mnie an na 14 dni. Ale z drugim myślę że jeszcze się na szlaku spotkamy. Wymieniliśmy się numerami telefonów i będziemy się kontaktować na szlaku. Póki co dziś też jesteśmy w tym samym schronisku. Fajnie było pogadać w schronisku o górach, wymienić się wrażeniami o szlakach. To jest super ze można spotkać na szlaku ludzi z podobnymi fascynacjami.

Dziś rano pobudka już koło 5, wyjście w góry. Na szlaku pustki, najpierw zejście w dół koło 300 metrów po czym to samo do góry po niecałej godzinie docieram do schroniska na Hali Miziowej.

Schronisko na Hali Miziowej

Jajecznica na bekonie na wzmocnienie sił, uzupełnienie wody i w drogę.

Szlak jak pisałem wcześniej był niczym sinusoida. Od Hali Miziowej ostre 500 metrów zejście w dół do przełęczy Glinne. Zejścia takie są bardzo wymagające szczególnie dla kolan. A poza tym jeśli jest takie zejście to należy się spodziewać że za chwilę będzie podobne podejście w górę. I tak było. Krok za krokiem, momentami niczym ślimak powoli piąłem się do góry i zastanawiałem czy dotrę do schroniska czy trzeba będzie skorzystać z którejś z kilku wiat po drodze.

Minąwszy ostatnią potencjalną noclegownię pozostało mi już toczyć się do Markowych Szczawin. Z niepokojem spoglądałem na zasób mojej wody która kurczyła się w tempie nieakceptowalnym dla mnie. Po drodze źródeł żadnych nie było. Ale o tym już wiedziałem dzięki współlokatorowi z Rysianki. Ale więcej już 2 litry nie dałem rady zabrać więc pozostało tylko oszczędzać wodę na trasie.

Kiedy wydawało się że podejście pod Babią Górę przyjdzie mi pokonać na oparach w oddali usłyszałem bardzo przyjemny dźwięk.

Szum płynącego potoku w którym można a ugasić pragnienie po takiej wędrówce – bezcenne.

Share this post

2 comments

  1. Raz w życiu widziałem schronisko w Markowych Szczawinach z góry, z trasy na Babią Górę. Gdybyś przechodził przez miejsce katastrofy lotniczej z 1969 roku, to zrób zdjęcie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *