Ustrzyki Górne – Wołosate, koniec Głównego Szlaku Beskidzkiego.
Dziś ruszamy na spotkanie kropki! Ruszamy, bo Marcin też doczołgał się do Ustrzyk Górnych.
Do kresu naszej wędrówki 23 km. Ruszamy za chwilę.
Minęło 7 godzin i 39 minut i oto:
To już jest koniec,
Nie ma już nic
Jesteśmy wolni
Możemy iść.
Pozdrowienia z Bieszczadów!
Melduję wykonanie zadania.
Główny Szlak Beskidzki
Ustroń – Wołosate
502 km pokonany!!!
Na razie tylko tyle. Jestem niesamowicie szczęśliwy i zadowolony że się udało.
Jeeeeeeeeeeeeeeesttttt!
Teraz kilka słów o tym co porabialiśmy przez te niespełna 8 godzin na szlaku.
Wyszliśmy na szlak punktualnie o godz. 7:00. Pogoda tym razem zapowiadała się pomyślnie, miało nie padać, nie wiać i miało wreszcie pokazać się słońce. To tak jakby na koniec wędrówki Bieszczady chciały nam wynagrodzić te poprzednie koszmarne pogodowo dni i pokazać swoje piękno.
I pokazały o czym za chwilę.
Pierwsze kroki po asfalcie przebiegały na spokojnie. Gdy weszliśmy w las również staraliśmy się nie forsować tempa zdając sobie sprawę że to nasz ostatni dzień na szlaku. Nie było się po co spieszyć. 23 km i 7,5 godziny marszu przy dobrej pogodzie zrobimy na spokojnie.
Gdy wyszliśmy z lasu wreszcie ukazały się pierwsze piękne widoki. Jakże inne niż wczorajsze gdy widać było tylko szlak przed sobą i nic więcej. Im wyżej tym widoki piękniejsze. Co chwilę zatrzymywałem się żeby zrobić fotkę, żeby nakręcić kilka sekund filmu.
Mgły po jednej stronie szlaku jeszcze chwilami okrywały górskie szczyty i doliny poniżej a po drugiej stronie w tym samym czasie wszystko wokół było niezwykle przejrzyste.
Pierwszym wyzwaniem na dziś był Szeroki Wierch. Ale wyzwanie to trochę za dużo powiedziane. Bo gdy już wyszliśmy z połaci lasu to podejścia na kolejne szczyty były w miarę łatwe. Nogi same niosły gdy można było podziwiać piękne krajobrazy wokoło.
Masyw jest niezwykle widokowy, odsłonięty grzbiet umożliwia oglądanie rozległej panoramy Bieszczadów.
Z Szerokiego Wierchu podejście na Tarniczkę.
Poniżej Tarniczki zeszliśmy na chwilę z czerwonego szlaku GSB żeby podejść żółtym szlakiem na Tarnicę. Być tak blisko i nie wejść na najwyższy szczyt Bieszczad to bym sobie nie darował. Zwłaszcza przy takiej pogodzie. W końcu to tylko 10-15 minut.
Z Tarnicy ruszyliśmy okrężną drogą do Wołosatego. Pierwszym punktem była Przełęcz Goprowska (1160 m npm), skąd niebieskim szlakiem można wejść na Bukowe Berdo.
Kolejne szczyty zdobywane szlakiem prowadzącym zboczami gór osiągaliśmy bezboleśnie bo wzrok był skierowany w bok gdzie roztaczały się piękne widoki.
Kolejnym dość wysokim szczytem na naszym szlaku był Halicz. Wysokość porównywalna do Tarnicy (1333 m npm). Ale podejście nie było trudne.
Z Halicza zostało nam już w zasadzie tylko schodzenie w dół. Podejść było niewiele więc mogliśmy jeszcze podziwiać widoki po obu stronach grani. Po prawej polskie góry a po lewej ukraińskie.
Idąc w dół starałem się delektować każdym krokiem mając świadomość że to moje ostatnie chwile w Bieszczadach, ostatnie chwile na Głównym Szlaku Beskidzkim.
Na całej drodze z Ustrzyk Górnych przez Szeroki Wierch, Halicz, Rozsypaniec aż po Wołosate towarzyszyły nam tabliczki informacyjne z ciekawostkami dotyczącymi roślinności bieszczadzkiej.
Na przełęczy Bukowskiej minęliśmy jedną z kilku wiat turystycznych na szlaku.
Ostatnie osiem kilometrów szlaku to już monotonna utwardzona droga potem asfalt. Ciężko się szło bo ani widoków nie było ani innych atrakcji. Ale na samym końcu czekała na nas kropka wyznaczająca początek/koniec GSB. Dla nas był to długo wyczekiwany koniec wędrówki szlakiem.
Usiedliśmy przy stoliku w ogródku piwnym, patrzymy na kropkę i w myślach jedno. „Nie wierzę, że to się udało”. Niesamowite wrażenia. Warto było…
Od Zygmunta ukłony i różne wyrazy. :D:D:D Brawo!!!
Dzięki wielkie
Panie Wojtku, gratulacje! Jestem pod wrażeniem wytrwałości. Już nie mogę się doczekać szczęścia na twarzy Agi kiedy jutro wejdę do pracy! Pozdrawiam!!! 🙂
Aż trochę szkoda, że to już koniec codziennego podglądania poczynań na szlaku.
Dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie.