Bacówka PTTK pod Honem – Smerek.
Dzień na dłuższą regenerację sił. Zostajemy w schronisku na śniadanie i ruszymy pewnie koło 9. Mamy do przejścia najkrótszy na całym szlaku odcinek z Honu do Smereka. 18 km, 886 metrów w górę i około 6 godzin wędrówki.
Dziś kolejny dzień z bardzo wietrzną pogodą. Zimno było szczególnie na szczytach których dziś kilka zaliczyliśmy. Male Jasło, Duże Jasło, Okrąglik i Fereczata.
Już podejście pod ten pierwszy szczyt dał się nam mocno we znaki. Ale o tym za chwilę.
Wyszliśmy z Bacówki pod Honem punkt 9 po obfitym śniadaniu. Do Cisnej mieliśmy około 15 minut spacerkiem. Po drodze zrobiliśmy zakupy w sklepie oraz w aptece. Podeszliśmy również na chwilę pod słynną Siekierezadę, która była jeszcze nieczynna o tej porze.
Potem za torami odbijamy w prawo i po chwili konsternacja. Szukamy szlaku po dojściu do potoku przecinającego naszą drogę. A wokół kilka różnych wydeptanych ścieżek. Po chwilowym błądzeniu odnajdujemy czerwony znak na drzewie i ruszamy pod górę.
Tuż przy szlaku znajduje się pomnik upamiętniający katastrofę śmigłowca. Tutaj, 10 stycznia 1991 roku, podczas przygotowań do realizacji kolejnego odcinka serialu „997” zginęło 10 osób.
Przed nami ponad 500 metrów w górę. I już na początku był fragment z ostrym podejściem. Szlak jak wczorajszy był śliski, rozdeptany przez uczestników Biegu Rzeźnika.
Pogoda nie rozpieszczała nas. Wiało bardzo mocno, dobrze że chociaż nie padało.
Jak napisałem wcześniej podejście dało nam się we znaki. Po dotarciu na Małe Jasło 1097m npm) byliśmy już porządnie zmęczeni. Niby 500 metrów przewyższenia nie robi wielkiego wrażenia bo każdego dnia pokonujemy średnio prawie 1200 metrów. Ale chyba powoli wychodzi zmęczenie kilkunastodniową wędrówką.
Kolejnym szczytem na naszej drodze tego dnia było Duże Jasło (1153 m npm). Niestety, widoków ani na Małym ani na Dużym Jaśle nie uświadczyliśmy. Wszystko dookoła spowite było mgłami.
Kolejną kulminacją na trasie jest Okrąglik przy granicy ze Słowacją. Jak wyczytałem w przewodniku trzeba tu uważać żeby nie pomylić znaków Głównego Szlaku Beskidzkiego ze słowackim czerwonym szlakiem granicznym. Mi udało się bez problemu i w tej gęstej mgle dotarliśmy na kolejny szczyt tj. na Fereczatą (1102 m npm).
Na szczęście im niżej schodziliśmy tym wiatr trochę tracił na sile. Przed samym Smerekiem było już prawie bezwietrznie.
Wstąpiliśmy po drodze na cmentarz wsi Smerek.
Naszą dzisiejszą bazą noclegową jest Przystanek Smerek. Jedzenie na miejscu bardzo smaczne, pokoje dość dobrze wyposażone (pościel w cenie), ciepła woda do umycia jest, mogliśmy kupić się na odpoczynku przed kolejnym trudnym dniem.
Niestety na miejscu jest awaria WiFi a zasięg komórkowy jest tu bardzo słaby dostępny tylko na zewnątrz. Relację musiałem pisać stojąc przy miejscowym sklepie do którego wybrałem się na zakupy. Jak widać nie tylko w Beskidzie Niskim przytrafiły nam się miejsca z ograniczonym zasięgiem sieci.
Sprawdziłem w Wikipedii co to za katastrofa i pamiętam ją ! To było w czasie realizacji telewizyjnego programu „997”, zginęło 10 osób, policjantów i ekipy TV.
„997” to był wtedy bardzo popularny program, oglądaliśmy go co tydzień całą rodziną. Po katastrofie była mowa że edycja programu zostanie wstrzymana, ale miał zbyt dużą oglądalność i kręcono kolejne odcinki. Zresztą program przynosił sukcesy, a policjanci pomimo katastrofy podrzucali prowadzącym kolejne sprawy do wykrycia.
997 to genialny program. Bardzo lubiłem go oglądać.