Główny Szlak Sudecki 2024

Lepiej spróbować i wiedzieć, że się nie udało, niż żałować, że się nie spróbowało…

Bez kategorii

Dzień 12 – Orłowiec – Piotrowice Nyskie

Kolejnego dnia na szlak wyruszyłem wcześniej niż zwykle bo o 5:46. Do pokonania miałem sporo kilometrów ale ze stosunkowo niedużą ilością przewyższeń. Wszystko dlatego że wkroczyłem już w tą doczepioną część GSS. Kiedyś szlak był krótszy i wiódł rzeczywiście po górach. Ktoś wpadł jednak na kiepski w sumie pomysł żeby przedłużyć szlak do Prudnika. I efekt mamy taki że ostatnie dni upłyną na wąchaniu asfaltu względnie polnych dróg. Tak jak to było dziś. Ale po kolei.

Z noclegowni skierowałem się w stronę Złotego Stoku. Najpierw szosą, po chwili szlak tuż przed kościołem skręca w leśną drogę.

Leśną drogą stromo podchodzę do góry ku Przełęczy Jaworowej, przez którą przechodzi droga z Lądka Zdrój do Złotego Stoku.

Gdzieś poniżej przełęczy znajduje się pomnik upamiętniający miejsce w którym zginął Marian Bublewicz.

Z przełęczy szlak wyprowadza mnie na szczy Jawornika skąd rozpościera się piękny widok.

Ze szczytu schodzę w dół najpierw dość stromo, później nieco łagodniej. Przez większą część trasa wiedzie Dolina Złotego Potoku. U jej końca po lewej stronie niesamowity widok wyłania się po wyjściu z lasu.

Pozostałości dawnego kamieniołomu zaadaptowano na potrzeby parku linowego.

Po kilku minutach wchodzę do centrum Złotego Stoku. Mijam dawną mennicę z przełomu XVI i XVII wieku.

Na rynku uzupełniam zapasy w miejscowym sklepie, część spożywam na ławeczce. Złoty Stok mimo że jest już 9 rano wydaje się być jeszcze senny. Niewielu ludzi mijam po drodze.

Wychodzę na główną szosę prowadzącą również do Kopalni Złota. Tu ruch jest duży, szczególnie ogromne ciężarówki mijają mnie co chwilę omal nie zrywając czapki z głowy. Przyspieszam kroku żeby zejść z tej ruchliwej szosy.

Skręcam w lewo i tu w zasadzie kończą się góry. Kolejne 30 km to w sumie około 100 metrów przewyższeń. To już u siebie w domu mam większe pagórki.

Szlak wiedzie tu częściowo przez las utwardzaną wygodną drogą. Spoczywam na chwilę przy Głazie Błotnickim.

Dalsza drogą to mieszanina leśnych i polnych dróg z drogami asfaltowymi którymi dochodzę do Błotnicy, wsi zawdzięczającej swoją nazwę podmokłym terenom wokół niej.

Za Błotnicą po lewej stronie aż do samego Paczkowa towarzyszy mi zbiornik retencyjny Kozielno.

Szosa, szosą i jeszcze raz szosą. Do samego Paczkowa. A na niebie pełne słońce, ani jednej chmurki. Patelnia. Jakoś udaje mi się dojść do miasteczka.

Tu robię przerwę w jadłodajni z domowymi obiadami. Zamawiam dwudaniowe żarełko.

Obiadek wyśmienity. Najadłem się do syta, ledwie mogłem.wstac zza stołu. I jak tu dalej iść jeszcze tyle kilometrów?

Tu w Paczkowie kończył się kiedyś stary Główny Szlak Sudecki.

Przekraczam Bramę Kłodzką i ruszam na… asfalt.

Mijam kolejne wsie, Unikowice, Lisie Kąty Ujeździec, Trzeboszowice, Ratnowice i Krakowkowice.

Większość drogi to asfalt ale też ogromnie długa droga pomiędzy polami. Przy drodze żadnego drzewka, nie ma gdzie schować się w cień. Sunę więc krok za krokiem by około godz. 16:00 dotrzeć do Piotrowic Nyskich. Tu zakładam bazę w miejscowym Pałacu.

Nocleg mam w sąsiednim budynku.

I dziś nie będę już sam. Dotarł kolega którego spotkałem wczoraj na szlaku a którego spotkałem jak się okazało rok temu w czasie wędrówki po GSB. No i już niedługo powinien dotrzeć tu Marek, którego poznałem trzy dni przed końcem GSB i z którym w zasadzie kończyliśmy zeszłoroczny szlak w tym samym momencie. Marek rozpoczął GSS dzień po mnie i od kilku dni depcze mi po piętach. Dziś w końcu mnie dopadnie. A tak się starałem mu uciekać.

Share this post

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *