Dziś już dziesiąty dzień mojej wędrówki po Sudetach. Jak ten czas szybko płynie.
Pobudka o 5:30, spałem dziś jak zabity, w ogóle nie budziłem się w nocy. Za oknem na razie tylko drobny kapuśniaczek siąpi więc nie ma co czekać tylko w drogę. Dokąd dziś? Tego nie wiem. Może Wilkanów tylko? A może Szklary lub Międzygórze? Decyzję podejmę na trasie w zależności od tego jak się będzie dziś szło. A zatem w drogę!
Dwie i pół godziny drogi już za mną. Czas szybko płynie. Szlak w większości wiedzie przez las. Jeśli jest droga utwardzona to idzie się dobrze. Jeśli trafiam na zwykłą leśną to mam deja vu poprzednich dni.
Ciężko się lawiruje między takim kałużami na szlaku. Trzeba obchodzić leśną ściółką takie bagna. Na razie jakoś się udaje i oby tak dalej. Pogoda jak na razie idealna. Przestało padać jest chłodno, wędruję się przyjemnie. Tuż przede mną przebiegło stadko kilkunastu saren i jelonków. Ostatni zatrzymał się na chwilę i zlustrował mnie wzrokiem kto to śmie zakłócać spokój jego gromadce.
Zatrzymałem się na kawę w Schronisku PTTK Jagodna.
Dawno nie piłem pysznej kawki z ekspresu. Szkoda że nie mają szarlotki.
Schronisko bardzo fajne, klimatyczne, brakuje mi noclegów właśnie w takich miejscach gdzie możnaby wieczorkiem przyjść na kolację, posiedzieć w towarzystwie innych wędrowców.
Ale tak mi wypada wędrówka że nie po drodze noclegi w schroniskach. Zresztą jest tych schronisk przy tym szlaku stosunkowo mało.
Ze schroniska idę przez kilka kilometrów w dół szosą zwaną Autostradą Sudecką. Tylko niech nikogo nie zmyli ta nazwa bo szosa ta niewiele ma wspólnego z autostradą bo raz że jest dość wąska a dwa że bardziej przypomina wiejskie wertepy.
Szlak wkrótce odbija w lewo ale cały czas w dół. Co chwilę mijam pozostałości niegdysiejszych zabudowań.
Przypomina mi się poszukiwanie zaginionych wiosek w Bieszczadach gdy w czasie zlotu forum szukaliśmy resztek zabudowań wsi Hulskie. Tu też można odszukać ślady z przeszłości.
Po kilku minutach docieram do aktualnych już zabudowań wsi Ponikwa. Są tu zarówno stare, nieremontowane domy i zagrody jak i zupełnie nowe hacjendy z zadbanymi ogrodami.
Wieś opuszczam skręcając w słabo oznakowaną drogę w lewo, przechodzę mostek na rzeczce i wśród łąk wychodzę na gruntową drogę która sprowadza mnie do Długopola Zdrój. Jest to najmniejsze na ziemi kłodzkiej uzdrowisko, występujące tutaj wody mineralne (szczawy o dużej zawartości dwutlenku węgla) są pomocne w przypadku chorób układu krążenia, nerwic i chorób wątroby.
W Długopolu zgubiłem szlak. Doszedłem do stacji kolejowej i według mapy powinien tuż przed tunelem przejść na drugą stronę torów i tam odnaleźć ścieżkę.
Niestety po drugiej stronie torów widziałem tyłka pionowa ścianę i żadnego oznaczenia. W tym miejscu aplikacja mapy.cz w ogóle pokazuje jakieś dwie drogi czerwonego szlaku. Nie chciałem wracać do tej drugiej wersji. Odkryłem na mapie inne połączenie z czerwonym szlakiem i poszedłem tą drogą. Najpierw wzdłuż torów potem wśród pól aż doszedłem do właściwego szlaku.
Po wyjściu z lasu zza chmur wyszło słońce i zaczęło delikatnie przypiekać. Po tych dwóch deszczowych dniach było to przyjemne łaskotanie.
Szlak znowu prowadzi szosą w stronę Wilkanowa. To wieś która mocno ucierpiała w czasie powodzi w 1997 roku. Po prawej stronie mijam zrujnowane pozostałości zespołu pałacowego i sąsiadujący z nimi XVII wieczny kościół Św. Jerzego.
W Wilkanowie uzupełniam prowiant w miejscowym sklepie. Miły pan za kontuarem zapytał w którą stronę czy w prawą czy lewą droga wiedzie. Pół godzinki wcześniej też obsługiwał GSSowicza, którego zresztą spotkałem wcześniej na szlaku, szedł bowiem w przeciwną stronę.
Opuszczając Wilkanów na polnej drodze zauważam interesujący napis.
To już 300 km Głównego Szlaku Sudeckiego mam w nogach. Jak ten czas szybko leci, przecież dopiero było 200.
Tu znowu spotykam kolejnego zdobywcę GSS. Wreszcie zaczyna się coś dziać bo do tej pory mało było wędrujących całym szlakiem.
A szlak w tym miejscu jest słabo oznaczony, muszę co chwilę zerkać na aplikację żeby nie zbłądzić.
W końcu udaje mi się pośród łąk i pól dotrzeć do wsi Marianówka. A tu czeka mnie pionowa ściana na Igliczną. No.ale miało być dziś ponad 800 metrów w górę to w końcu nadszedł ten moment. Bo do tej pory to większość trasy była w dół.
Sapiąc jak parowóz krok za krokiem podchodzę na wypłaszczenie. Zlany potem siadam na ławce i odpoczywam. Stąd już delikatne podejście w górę do Schroniska na Iglicznej. Do 1999 roku było własnością PTTK teraz jest w rękach prywatnych.
Liczyłem że zjem tu coś na ciepło, ale wybór po weekendzie był niewielki. Naleśniki lub frytki. Na słodkości nie miałem ochoty więc wciągnąłem porcje frytek.
Przystawilem pieczątkę do książeczki GOT i ostrym zejściem ruszyłem ku Międzygórzu. To tu postanowiłem dziś założyć bazę noclegową.
Zanim dotarłem do centrum miejscowości po prawej stronie minąłem Basztę.
Za nia zaczyna się zejście do niezwykle malowniczego wodospadu Wilczki.
Potem jeszcze kilkanaście metrów podejścia i docieram do mojej noclegowni. Czarodziejka – tak ładnie się nazywa. Ciekawe czy będę miał tu czarodziejskie sny? Widok z okna jest piękny.
Pogoda jak widać na załączonym zdjęciu poprawiła się. Jest szansa, że buty mi wreszcie trochę przeschną.
Czas na relaks a jutro cel to Lądek Zdrój.
A buciki jak – suche już?
Jak sobie radzisz z obuwiem, w którym „chlupie” ? Podejrzewam że nie zawsze udaje się wysuszyć na kolejny dzień (nie wszędzie są suszarki) więc dosuszasz w kolejnych dniach startując w mokrych czy masz drugą parę jako backup?
Niestety, bucików nie mogę dosuszyć. Pogoda nie pozwala. Wkładki staram się dosuszyć. Resztę robią dobre skarpety które w miarę trzymają stopę w dobrym stanie.
Po chkupaniu w butach w czasie wczorajszego porannego deszczu potem w czasie drogi trochę się osuszyło i było w miarę ok.
Nie, nie mam zapasowych butów. Tylko klapki do chodzenia po noclegowni. Dodatkowy balast w postaci drugich butów zbyt obciążyłby mój plecak.
Mam nadzieję że jednak poszedłeś przez Szklary. Tam jest dawna kopalnia niklu i jedno z dwóch na świecie miejsc występowania chryzoprazu (drugie jest w Australii). A ostatnio chryzopraz pojawił się na giełdach minerałów, nieobecny od 30 lat, od zamknięcia kopalni. Patrz pod nogi jak tam będziesz, to taki mlecznozielony kamień.
No niestety szlak omijał Szklary.
No i pykły 3 stówki 🙂 Testowałeś może skarpety wodoodporne? Metoda sprzed GoreTex’ow to siatka pomiędzy skarpete i but ale to pewnie wiesz 🙂
Mam że sobą jedną parę skarpet wodoodpornych. Bardzo dobrze się sprawiły w tym całodziennym deszczu. 💪