Główny Szlak Sudecki 2024

Lepiej spróbować i wiedzieć, że się nie udało, niż żałować, że się nie spróbowało…

Bez kategorii

Dzień szesnasty

Komańcza – Cisna.

Dziś wkraczamy w Bieszczady. Trochę będzie to dzień prawdy dla nas bowiem do pokonania mamy długą trasę z Komańczy przez Chryszczatą, Jaworne, Wołosań do Cisnej. Prawie 30 km po zniszczonym przez uczestników niedawnego Bieg Rzeźnika szlaku. Jeśli ten szlak nas nie rozłoży to będziemy już bardzo blisko celu.

A zatem pora pora powoli szykować się do drogi.

No i dała się nam we znaki Chryszczata. Już w momencie gdy ruszaliśmy na szlak było pochmurno i deszcz dosłownie wisiał w powietrzu.

Tuż za Kościołem w Komańczy skręciliśmy na drogę w stronę Prełuk. Gdy byliśmy tu 8 lat temu w czasie Bieszczadkiego zlotu to była tu tylko zwykła utwardzona droga. Dziś ujrzeliśmy przed nami asfalt.

Prełuki nie zmieniły się w ciągu tych paru lat. Bez problemu poznałem Chatę w Prełukach w której wtedy nocowaliśmy. Podobno zmienili się właściciele posesji. Gdyby nie fakt, że była siódma rano w niedzielę to z chęcią zapukałbym do drzwi chaty, żeby choć oko nacieszyć pięknymi wspomnieniami.

Ponieważ chwilę wcześniej mocno rozpadało się to przed żadnym z domów nie było nikogo widać. Zresztą jak już wspomniałem jest niedziela rano więc ludzie wypoczywają. Tylko my zatwardziali GSBowicze ciśniemy do przodu.

Po przejściu około 7 kilometrów dotarliśmy do Duszatyna. Według przewodnika to ostatnie takie miejsce przed Cisną, gdzie można zrobić zakupy. Wiedząc jaki mamy dzień tygodnia i jaką porą tu dotrzemy zakupy zrobiliśmy dzień wcześniej w Komańczy. Ale na chwilowy odpoczynek pod dachem rozłożonego parasola bardzo liczyliśmy. Niestety, brama była zamknięta a napis wyraźnie sugerował zakaz wstępu. Trochę to dziwne, bo przecież ławki by nie ubyło gdybyśmy na chwilę na niej usiedli.

Po chwili dogoniły nas dwie dziewczyny które podobnie jak my nocowały w K85 w Komańczy. Razem żwawym tempem ruszyliśmy ku Jeziorkom Duszatynskim tworzącym rezerwat „Zwiezło”.

Niestety deszcz nie ustawał ani na chwilę więc nie było szans podelektować się pięknem dwóch naturalnie zrobionych jezior górskich.

Ruszyliśmy dalej w górę ku Chryszczatej. Do pokonani 300 metrów w górę na długości ok. 3 km. I im wyżej byliśmy tym mocniej wiało. A tuż przed wierzchołkiem zaczęło znowu mocnej padać. Chcieliśmy jak najszybciej znaleźć się na szczycie żeby schronić się choć na chwilę w wiacie.

Niestety wiata była mocno nie szczelna i nie za bardzo chroniła przed wiatrem. Po krótkiej chwili ruszyliśmy w dalszą drogę. Ku Przełęczy Żebrak. Niewiele da się napisać o tym szlaku. Mocno błotnisty, zniszczony jeszcze przez Bieg Rzeźnika. Często trzeba było szukać obejść bo na szlaku były wielkie błotne kałuże.

Bardzo żałuję że taka pogoda przytrafiła się nam właśnie w tym dniu i w tym fragmencie szlaku bo pamiętam z poprzedniego zlotu że po drodze było wiele mogił wojennych. Dziś niepodobna było ich szukać.

Na Przełęczy Żebrak zrobiliśmy sobie kilkunastominutową przerwę na szybki posiłek i chwilowe obeschnięcie.

Z tego miejsca mieliśmy do Cisnej jeszcze 4 i pół godziny. Deszcz trochę ustal natomiast wzmógł się wiatr. Szlak cały czas bardzo zniszczony przez biegaczy a jeszcze bardziej przez deszcz.

Podejście na Jaworne było początkowo dość łagodne, tuż przed samym szczytem była pionowa niemalże ściana na którą trzeba było się wspiąć.

Z Jawornego droga wiodła przez kolejne szczyty: Wołosań, Osinę i Hon aż do ostrego zjazdu ku Bacówce PTTK w Honem.

W miejscu tym najbardziej przydałoby się jabłuszko do zjeżdżania bo fragment ten był niesamowicie śliski i trudny do pokonania. No ale nie takie przeszkody już pokonywaliśmy na szlaku.

I oto po ponad 9 godzinach wędrówki dotarliśmy do dzisiejszego celu.

Zameldowaliśmy się, zjedliśmy lokalne przysmaki, teraz czas na odpoczynek i regenerację sił przed kolejnym dniem wędrówki.

I jeszcze mały niespodziewany edit do dzisiejszego dnia. Siedzimy sobie w sali w bacówce a nagle przez okno Marcin zauważył młodego niedźwiadka. Niestety telefon ładował się i zanim go chwyciłem w dłoń niedźwiadek zniknął za zaroślami. Ale wrażenie niesamowite.

Share this post

5 comments

  1. Trzeba na to spojrzeć z innej strony.
    Szlak jest obecnie dobrze przetarty. Nie stracicie czasu na błądzenie i szukanie drogi 😉

  2. Faktycznie francowata pogoda, ale według prognoz teraz macie dwa dni bez deszczu.
    Po kilkudniowej przerwie znowu pojawiły się nazwy miejsc w których kiedyś byłem. Powoli wracacie do cywilizacji,

  3. Czesio, przegoń ten deszcz na Kujawy. U mnie nie spadła kropla deszczu od 6 maja czyli już ponad miesiąc. Wszędzie zrobiła się pustynia. Podlewanie nie ma sensu bo temperatura w ciągu dnia wysoka i tak wszystko wypala. A Tobie deszcz nie potrzebny, wręcz przeszkadza. Pamiętam tą trasę z Preuk do Cisnej. Wtedy ładna pogoda była. Już niedaleko do celu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *